Tłum ludzi klęczy, modląc się o pomoc i wstawiennictwo, tam spoczywa święty król; i ślepi żebracy szukają rozmowy z królem, i wychodzą stamtąd uleczeni – te słowa poematu (przekład J. Morawca) islandzkiego skalda Torarina o przydomku Lovtunge z lat 30. XI w. mówią o św. Olafie, królu, który ochrzcił Norwegię. Kościół rzymski czci go 29 lipca, mimo że sama Norwegia przestała być krajem katolickim niemal 500 lat temu, kiedy to nie bez oporów przyjęła wyznanie luterańskie. Olaf II Haraldsson (995-1030) panował w latach 1016-1028, a zginął w 1030 r. – właśnie 29 lipca – w bitwie pod Stiklestad z rąk byłych poddanych wspieranych przez króla duńskiego, angielskiego i norweskiego Kanuta Wielkiego. Po śmierci został uznany za męczennika i ogłoszony świętym.
Ale nie o św. Olafie ma być mowa, a o dość tajemniczym przedmiocie – miniaturze topora – z wczesnego średniowiecza, który od 1880 r. przechowywany jest w krakowskim Muzeum Archeologicznym. Znaleziony został w 1852 r. w Siemienicach koło Kutna podczas przygotowywania (usuwanie bruków kamiennych zapomnianego cmentarzyska) ziemi pod uprawę. Część ostrzową ma wysoką, wachlarzowatą, z haczykowatymi występami skierowanymi ku szyjce, nieco niesymetryczną, z ostrzem łagodnie łukowatym, obustronnie zdobioną (bordiura ze wzorem geometrycznym i centralne koliste wgłębienie), szyjkę przy obuchu uformowaną w żeberko, obuch zaś symetryczny, z kapturkiem i słabo zaznaczonymi wąsami. Został odlany z brązu, zatem niegdyś był złocisty, natomiast dziś ma kolor zgniłozielony z odbarwieniami. Zachował się bardzo dobrze. Jego wymiary to: wysokość – 5,2 cm, długość – 4,2 cm, ciężar – 12,2 g.
Podobne do siemienickiego miniaturowe toporki są wytworami metaloplastyki staroruskiej. Odkrywa się je w Europie północnej, środkowej i wschodniej w grobach i na osadach z ok. połowy XI-XII stulecia. W ostatnich latach poświęcono im liczne publikacje, jednak przeznaczenie tych przedmiotów wciąż jest dyskusyjne. Mogły być zawieszane na szyi lub mocowane przy pasie, odnotowano bowiem okazy z pozostałościami toporzyska, raczej nienadające się do zawieszania, w grobach zaś znajdowano je zwykle przy boku zmarłego na wysokości bioder lub ud. Do niedawna powszechnie przyjmowana była zaproponowana przez radzieckich uczonych interpretacja miniaturowych toporków jako symboli gromowładnego Peruna, boga pogańskich Słowian. Jednak pomysł, że domniemani wyznawcy dawnych bóstw ostentacyjnie – używając przy tym nieznanych wcześniej symboli – manifestowali swój światopogląd religijny w chrześcijańskich państwach, jest niedorzeczny. Wydaje się, że właściwsze będzie objaśnienie ich jako dewocjonaliów – chrześcijańskich amuletów związanych z kultem św. Olafa, którego jednym z atrybutów jest topór. Toporowi używanemu przez tego świętego króla przypisywano cudowną moc – używano go do leczenia chorób i ran, pocierając nim dziewięciokrotnie chore części ciała, a następnie zwracając świętemu, aby odzyskał swą moc. Postać norweskiego wojowniczego władcy chrystianizatora – znanego w Skandynawii i na Rusi za życia, a po śmierci czczonego jako męczennik – doskonale nadawała się na patrona wojów z drużyn książęcych, miniaturowe toporki zaś na jej znak.
Uznać trzeba, że toporek z Siemienic jest swego rodzaju medalikiem św. Olafa, do którego szczególne nabożeństwo miał jego właściciel – zdeklarowany chrześcijanin, któremu znak wiary włożono do grobu. Mógł on być jednym z wojów – niewykluczone, że najemnym Waregiem (szwedzki wiking) – kijowskiego księcia Jarosława Mądrego, który wspomagał Kazimierza Odnowiciela w walce z buntownikiem Miecławem w 1047 r. Być może po walkach pozostał w Polsce, a za zasługi w umacnianiu władzy książęcej otrzymał ziemię, w której został pochowany, i z której siedemset lat później wydobyto drobną pamiątkę po nim.
Radosław Liwoch